001

W nocy z soboty na niedzielę (1-2 czerwca) zakończyły się tegoroczne Dni Polic. Bardzo udana impreza, której coroczny sukces gwarantuje mieszanka kilku składników. Dobór wykonawców, atrakcje dodatkowe i uzupełniające, odpowiedni konferansjer, w pewnym stopniu oferta gastronomiczna, a ze spraw poza zasięgiem organizatorów – oczywiście pogoda. W tym roku udało się wszystko, nawet pogodzie, mimo wyglądających groźnie piątkowych, popołudniowych opadów – nie można nic zarzucić. (Foto – oficjalne otwarcie Dni Polic)

000

Ramowy program Dni Polic jest doskonale znany. Jest to plenerowa impreza muzyczna – koncerty solistów i zespołów połączone z tradycyjnym festynem. Wykonawcy – zawsze markowi – są dobierani tak, aby trafić w upodobania różnych grup pokoleniowych. Koncerty, zaczynające się popołudniową porą, prezentują najpierw występy tzw. grup supportowych, stanowiących preludium przed występem właściwej „gwiazdy wieczoru”. W tym roku, w piątek tytuł ten przypadł grupie Lady Pank, w sobotę o palmę pierwszeństwa rywalizowali: znany i popularny Andrzej Piaseczny oraz niemiecki zespół Fun Factory.

005

Za mało się znając na muzyce popularnej nie czujemy się na siłach recenzować warstwy koncertowej. Jedyną konstatacją jest poczucie przynależności do bardzo już „dojrzałego” starszego pokolenia. O ile, w subiektywnym odbiorze, wybitną przyjemność sprawił nam piątkowy występ Lady Pank i sobotnie koncerty Piasecznego oraz Fun Factory – to np. Grubsona (piątek, foto) nie zrozumieliśmy ani w ząb. Zarówno w warstwie wokalno-muzycznej jak i w potencjalnym przesłaniu. Rapu zresztą organicznie nie znosimy, fascynującą natomiast była obserwacja porozumienia artysty z młodą widownią (+/- gimnazjaliści), świetnie się bawiącą na blisko półtoragodzinnym koncercie.

008 009

Odstępując zatem od prób podejmowania oceny propozycji koncertowych (cośmy mieli powiedzieć, powiedzieliśmy wyżej) naszą relację wypełniamy kilkoma impresjami jakie się nam nasunęły w trakcie całej imprezy.

004A

Punkt pierwszy: konferansjer

Świetna rola znakomitego Romana Czejarka (foto). Popularnego i bardzo lubianego dziennikarza (głównie radiowca), prezentera, konferansjera, publicysty, historyka – hobbysty, kolekcjonera, autora humorystycznych opowiadań. Wymieniać można długo. Roman Czejarek prowadził Dni Polic chyba już po raz trzeci i czynił to z wielkim kunsztem, swoim niekłamanym talentem ubogacając imprezę.


002

Punkt drugi: międzynarodowy charakter Dni Polic

Uwidocznił się głównie w piątek, w trakcie części oficjalnej. W inauguracji wzięła udział spora grupa gości z Pasewalku, z niezawodną i bardzo serdeczną burmistrz Sandrą Nachtweih (foto niżej, z lewej strony, obok tłumaczka) oraz delegacja z ukraińskiego Nowego Rozdołu (miasto partnerskie Polic i Pasewalku) z burmistrzem Andreiem Meleszko (foto niżej) na czele. Z obecnością przyjaciół z Pasewalku komponował się wspomniany wyżej występ niemieckiego zespołu Fun Factory, zamykający imprezę. Po nim była już tylko pointa w postaci efektownego pokazu pirotechnicznego.

003 004


009A

Punkt trzeci: rozbudowane „wesołe miasteczko”, moc atrakcji dla dzieci (i rodziców)

Rozległą polanę za SP nr 8 w sporej części wypełniło tzw. wesołe miasteczko. Nadmuchiwane  zamki (kilka zestawów), kule na wodzie, elektryczne samochody, karuzela, „kolejka „górska”, a wreszcie największa, dosyć przerażająca atrakcja – w slangu specjalistów zwana „kulą”. Dwa ogromne wysięgniki i dwuosobowa „kula” na elastycznych linach, wyrzucająca zasobnik na ogromną wysokość z dodatkową „atrakcją” w postaci obrotu wokół osi i gwałtownych ruchów góra – dół. Odważnych nie brakowało, aczkolwiek wielu patrzyło na urządzenie z niedowierzaniem, po cichu rozważając: „a co by było, gdyby lina się urwała?”

009B

013A 013 012 011

Uzupełnieniem całości była bezpłatna Strefa Malucha, pomysłowo usytuowana w obrębie tzw. plaży. A w niej sympatyczne rozrywki pod patronatem Polickiej Akademii Sportu.

019 020 021

Tegoroczny rozmach wesołego miasteczka był imponujący, wśród rozmaitych propozycji „zginęły”: niekiedy dominująca strefa gastronomiczna i kramy z gadżetami. Oferta wystarczająca, ale relatywnie dyskretna, z pożytkiem dla estetyki całej imprezy.

014 015 016 017 018

Jedyna uwaga krytyczna – duży pawilon z loterią. Dobry pomysł, adresowany głównie do młodszych uczestników imprezy. Krytykę wywołują jedynie dwie roznegliżowane panie na ogromnych skrzydłach – przywieszkach po obu stronach pawilonu. Dekoracje nie tłumaczyły się niczym, a sami słyszeliśmy komentarz: „mamusiu, dlaczego te panie są rozebrane”? Wystrój pawilonów nie zależał od organizatorów, niemniej, bez żadnej zbytecznej pruderii, lunaparkowe dekoracje niekoniecznie pasują do rodzinnej imprezy.

022


024

Punkt czwarty – motocykliści, miejska parada

Główną atrakcją soboty, poprzedzającą popołudniowe koncerty, był zlot motocyklistów, zorganizowany przez polickie stowarzyszenie „Sokół”. Z różnych stron przybyło ponad 170 jednośladów. Kawalkada wyruszyła spod MOK udając się na miejsce imprezy, a potem, po kilku przejazdach ulicami miasta, „ci wspaniali mężczyźni (już nie tylko, było kilka wspaniałych pań), na swych ryczących maszynach” znów przyjechali na parking przy SP 8, stwarzając okazję do przyjrzenia się stalowym rumakom. Patronat Gminy Police podkreślał przewodniczący Rady Miejskiej – Grzegorz Ufniarz, który wziął udział w paradzie na… elektrycznym skuterze, wskazując trendy przyszłości i proekologiczne ambicje „Zielonej Gminy” (uwieczniliśmy Go na dwóch zdjęciach niżej).

026 027 028

Lub w pełnej rozdzielczości (ustaw 720p względnie 1080p) na YouTubeTUTAJ


Punkt piąty i ostatni: pochwała organizatorów

Udany przebieg imprezy jest przede wszystkim zasługą zgranej ekipy Miejskiego Ośrodka Kultury. Zarówno grupy koncepcyjnej (z Anną Ryl, Piotrem Brodą, Janem Maturą i Tomaszem Łojem na czele) jak i służb technicznych. Team Maciej Dzioba (Alf), Radosław Niedźwiecki i Sławomir Tomanek radził sobie świetnie. Inna rzecz, że MOK dysponuje obecnie bardzo nowoczesnym sprzętem, dostosowanym do potrzeb obsługi wielkich imprez plenerowych. Ale bez fachowców nawet najlepszy sprzęt byłby nieużyteczny. A fachowości „mokowcom” niepodobna odmówić.