Wczoraj (4.03.2020), już wczesnym rankiem, mieliśmy uczucia mieszane. Z jednej strony ulga – u polickich uczennic, u których podejrzewano zarażenie koronawirusem – jego występowania nie stwierdzono. Równocześnie nadeszła oficjalna wiadomość: wirus dotarł do Polski, jeden przypadek pewny i jedno podejrzenie zanotowano w Zielonej Górze. Jak dotąd sytuacja, tak w skali Polski, jak Polic, wydaje się być opanowana (acz sporo osób w kraju podlega obserwacji), ale… Nigdy nic nie wiadomo, bo takie zagrożenia rządzą się własnymi prawami.
W mediach jest mnóstwo doniesień o podejrzeniach zarażenia, postawie władz, reakcjach społecznych i o sposobach uniknięcia kłopotów z wirusem. Nie będziemy ich powielać, interesuje nas tylko sytuacja Polic.
Chwilowo jest OK. To znaczy: „czerwony alarm” został odwołany. Egzamin (i to dobrze, jeśli nie celująco) zdały służby. Medyczne, informacyjne, porządkowe, a generalnie wszystkie podległe powiatowi. Zarząd powiatu również, szczególnie pan Starosta. Dziękujemy.
Do potencjalnych zagrożeń poważnie przygotowują się (lub już się przygotowały) Zakłady. Co prawda, zgodnie z współczesnymi obyczajami (wszystko „tajne przez poufne”), specjalnie się tym nie chwalą, ale z „przecieków” i szczątkowych informacji oficjalnych wynika, że z powagi sytuacji firma zdaje sobie sprawę. Nic natomiast nie wiemy, czy istnieje korelacja między zagrożeniem epidemiologicznym a tempem prac związanych z nową inwestycją (ongiś o nazwie: PDH, dziś GA „Polyolefins”)? Konkretnie: czy zagrożenie epidemią nie wpłynie na opóźnienia? Służby prasowe milczą, czas to jednak pokaże.
A policzanie? Policzanie w większości zachowują spokój, choć, jak to zawsze bywa w takich okolicznościach, część (raczej cząstka) mieszkańców się „zbroi”. Kupuje nie tylko środki odkażające, dawno niestosowane preparaty higieniczne (mydła, proszki itd.), ale i całe pakiety „zapewniające przetrwanie”. Kasze, ryż, makarony, konserwy, palety wód pitnych, baterie, świeczki, żarówki i środek „najpewniejszy”: wysokoprocentowe spirytualia. Przydatne do odkażania. Z zewnątrz i wewnątrz. Zwłaszcza wewnątrz, bo „kto pije i pali ten nie ma robali”. A ludowej mądrości nikt nie powinien lekceważyć.
„Panika” jest jednak ograniczona, nikt nie wpada na pomysł posłuchania niemieckich sąsiadów zalecających zakup kuchenek turystycznych, tzw. kocherów, tak jakby w wyniku możliwej epidemii miały stanąć gazownie, elektrownie, komunikacja itd. U Niemców najwyraźniej odzywa się trauma II wojny światowej i potencjalną epidemię pomylili z bombardowaniem.
Sumując: jest jak jest, u nas, na razie, dorzecznie, co nie oznacza, że zagrożenie można lekceważyć. Police są małym, bardzo zwartym miastem, stałe skupiska mieszkańców generują Zakłady, środki transportu, sklepy i centra osiedlowe. Miejmy jednak nadzieję, że przećwiczone ostatnio akcje prewencyjno-ratunkowe uchronią nasze miasto (oczywiście i gminę, ale w tzw. terenie zagrożenia są mniejsze) przed konsekwencjami przybycia azjatyckiej „paskudy”.
PS Jak ustalono kwarantanna w internatach „Białej szkoły” i odwołanie zajęć lekcyjnych potrwają do niedzieli, 8 marca. O ile (odpukać), żaden nowy przypadek zasadnych podejrzeń co do możliwości zarażenia już się w placówce nie pojawi.
Komentarze