Kiedy publikujemy ten reportaż – kilka godzin wcześniej, na Wałach Chrobrego w Szczecinie, dobiegł końca dwudniowy (18/19 V) kiermasz „Pamiętajcie o ogrodach”. Jedna z najbardziej popularnych plenerowych imprez tematycznych w regionie, porównywalna jedynie ze spotkaniami w Barzkowicach. Corocznie ma dwie edycje, wiosenną w maju i późnoletnią we wrześniu. Ta pierwsza, właśnie skończona, jest pełna optymizmu. Przebiega pod znakiem wiosny i nadziei na plony. Ta druga jest nieco nostalgiczna, bo choć podsumowuje letni sezon ogrodowy – zapowiada nieuchronne nadejście jesieni. Obie edycje od lat cieszą się wielkim zainteresowaniem, bo oprócz podstawowej oferty ogrodniczej wnoszą też elementy jarmarku, o klasie zbliżonej do lipcowych Spotkań Jakubowych. Jaki był kiermasz majowy Anno Domini 2019?
Ludny, z bogatą ofertą, gromadzący tysiące osób: ze Szczecina, okolic i pogranicza niemieckiego. Zasadnicza oferta to oczywiście wszechstronne propozycje producentów – hodowców skierowane do posiadaczy ogrodów, działek, rozległych tarasów i balkonów, ale nawet właściciel nasłonecznionego pokoju też znajdzie coś dla siebie w tzw. ofercie parapetowej.
Wchodzącym na teren kiermaszu w oczy rzucała się wszechobecna zieleń różnego rodzaju roślin zgromadzonych na stoiskach na całej długości Wałów. Ale może właśnie dlatego w oczy, jako pierwsze, wpadały kramy z różnymi gadżetami, smakołykami i jedzeniem, tym bardziej, że zapach wykwintnego jadła roznosił się z Alei Smaków (ul. Szczerbcowa) ma całą okolicę, aż do Urzędu Wojewódzkiego. Relację zaczniemy więc od tych „stoisk dodatkowych”, do tematyki ogrodowej przechodząc nieco dalej.
Gadżety
Ofertę, którą nazywamy „gadżetami” tworzyła przede wszystkim „biżuteria z minerałów”, półszlachetne kamienie, w całości lub w formie bransolet, korali, wisiorków i naszyjników. Stoiska z tymi wyrobami przyciągały liczne panie, choć po pierwszych zachwytach często pojawiało się westchnienie żalu: „piękne, ale… drogo”. W górę (w porównaniu np. z zeszłorocznymi propozycjami) znacząco poszły ceny wisiorków z kolorowych, polerowanych kamieni. Wraz „z osprzętem” w postaci łańcuszka lub rzemyczka ozdoba kosztowała już relatywnie sporo, a przecież zakupy dopiero się zaczynały. Wzięcie miały też ładne bransoletki z opalizujących kamieni.
Do kategorii gadżetów można również zaliczyć kolorowe ozdoby do zawieszenia na drzewie, werandzie, na jakimś zaczepie przy dachu, w każdym razie tam, gdzie wieje wiatr i owalne, koliste lub romboidalne figury geometryczne, powycinane w fantastyczne kształty, kręcąc się wokół osi, mienią się wszelkimi kolorami. Funkcja czysto estetyczna, ale budziły zainteresowanie.
Podobną popularnością, przynajmniej w sensie liczby oglądających, cieszyło się stoisko z drewnianymi zabawkami. Rozwiązania przypominające propozycje jarmarczne z końca XIX wieku. Wiatraczek poruszany wiatrem napędza, drogą prostej kombinacji haczyków, kolorowe, drewniane figury wykonujące jakieś czynności. Piłowanie drzewa, czyszczenie lufy armaty, czerpanie wody ze studni – prosta zamiana ruchu obrotowego na posuwisty i naiwne efekty. Ogrodowe, drewniane ptaki machające skrzydłami (znów siła wiatru) i osadzone na tyczkach do zatknięcia w ziemi również cieszyły się powodzeniem. Widzieliśmy, że były kupowane. Zainteresowanie budziły też gipsowe figurki różnych zwierząt. Moda na krasnale minęła, ale pieska, sowę lub kurkę niejedna pani domu (podsłuchaliśmy) pragnie mieć w swoim ogrodzie.
Wśród ofert typu „gadżety” mieściło się też jedno stoisko z dziecięcymi zabawkami. Pluszaki, balony, piłki i jakieś dziwne, twarde, przezroczyste kule na tyczkach, zaopatrzone na obwodzie w święcące, migające diody.
Z innych, znanych z przeszłości ofert, zarejestrowaliśmy obecność stoiska z drewnianą galanterią kuchenną (jak zwykle wielu klientów) i kilka kramów, a raczej kramików z „cudownymi” narzędziami. Uniwersalne kleje „błyskawiczne”, ponoć o ogromnej sile wiązania, „fenomenalne” tarczki do cięcia glazury oraz uniwersalne kamienie czyszczące i polerujące różne przedmioty. Ten i ów przystanął, kupujących było mało.
Smakołyki
W główny ciąg stoisk ogrodowych zostały wplecione niewielkie kramiki z przysmakami. Kilka z chałwą, zawsze „prawdziwą, turecką”, choć tylko w jednym miejscu sprzedawał ją (+ inne słodkości wschodnie) prawdziwy i bardzo sympatyczny Turek. Jedno stoisko z przyprawami, jedno lub dwa z orzechami, kilka z ofertą miodów. Te ostatnie, jeśli stoisko reprezentowało pasiekę, w dość przystępnych, rynkowych cenach.
Była też oferta truskawek – nie ustaliliśmy (angielskie napisy na skrzynkach): polskich eksportowych (z Gumieniec?), czy może importowanych. Niemniej cena 10 zł za „króbkę” zawierającą 0,5 kg owoców (20 zł kilogram) klientów nie przysparzała.
Artykuły spożywcze i gastronomia
Bardzo bogata oferta, aczkolwiek, jak można się domyśleć, dla zasobniejszych portfeli. Wśród głównych kategorii: wędliny wszelkiego rodzaju, z Podhala, Podlasia i Litwy. Do tych ostatnich trudno się było docisnąć, tak licznie je oblegano. Dalej: pieczywo, sery, w tym sławne, korycińskie. Duży wybór piw z niewielkich browarów, ekologiczne (cokolwiek to znaczy) wina, miody pitne, lemoniady. Do tego sporo propozycji gastronomicznych. Smakołyki z rusztu, patelni, woka: szaszłyki, golonka, kiełbaski, pieczone ziemniaki. Gdzieś mignęło nam stoisko ze specjałami kuchni węgierskiej, w kilku miejscach „górale” (sprawdzić niepodobna) sprzedawali sery, m.in. niewielkie smażone oscypki. Jak ktoś miał „nawis inflacyjny” w portfelu, to mógł wybierać, przebierać, najeść się smacznie na miejscu i z luksusowym zaopatrzeniem „na zaś” powrócić do domu.
Oferta ogrodowa
I tak, pobieżnie zrelacjonowawszy propozycje „stoisk dodatkowych”, przechodzimy wreszcie do istoty kiermaszu, czyli oferty ogrodowej. Jak co roku – bardzo bogatej. Najwięcej sadzonek iglaków, rzadkie gatunki ozdobne, trawy, kwiaty, cebulki i nasiona.
Nieco skromniejsza (cały czas porównujemy z latami poprzednimi) wydała nam się reprezentacja sadzonek drzewek owocowych, widzieliśmy za to ciekawe odmiany krzewów użytkowych (np. jeżyny, maliny, porzeczki, agrest). Niewiele typowych rozsad warzywnych. Z ciekawostek – truskawki i pomidory „balkonowe”, w donicach.
Pokaźny wybór i duże zainteresowanie ziołami. Samej mięty proponowano ponad dwadzieścia odmian gatunkowych. Dużo roślin ozdobnych, w tym kwiatów, na naszym rynku nowych, dopiero rozpowszechnianych.
Uzupełnieniem propozycji roślinnych była ogrodowa oferta przemysłowa. Od kosiarek (w tym autonomicznych), kos i pił spalinowych, poprzez fotowoltaikę po altanki i domy całoroczne. Te ostatnie w konstrukcji modułowej, całkowicie wykończone, ceny od 1600 zł za metr kwadratowy.
Był również drobny sprzęt ogrodowy – ozdobne ceramiczne donice, zestawy mebli, oczka wodne (plus różne gatunki rybek), wolno stojące fontanny i systemy grzewcze do szklarni. Kilka stoisk z preparatami nawozowymi.
Sumując
Impreza na pewno udana, ogromne zainteresowanie klientów/obserwatorów. Miejscami tworzyły się „korki” (za sprawą ciekawszych stoisk) i ruch był mocno spowolniony. Co do profilu kiermaszu – odnieśliśmy wrażenie, że w tym roku dominowała oferta zdobnicza, nie użytkowa. Mniejszy był udział propozycji adresowanych do działkowców, liczne natomiast były skierowane do właścicieli domów wolno stojących z mniejszym lub większym (raczej większym) ogrodem. Czy jest to wynik przypadku, czy może kierunek, w którym podąża kiermasz na Wałach? Czas pokaże, a my będziemy starali się relacjonować.
Komentarze