W piątkowy wieczór, 26 kwietnia, w polickiej Bibliotece (i z jej inicjatywy) odbyła się prelekcja znanego historyka-regionalisty Dominika Wołyńskiego poświęcona fragmentowi jego badań nad Messenthiner Waldhalle. Czyli najpierw piwiarni (od 1863), a później restauracji (od 1904), usytuowanej w lesie, w pobliżu końcówki szosy wiodącej z Przęsocina do Polic. Budynek do dziś istnieje, mając dwa adresy: Przęsocińska 11 i Ofiar Stutthofu 1, co jest wynikiem sporów własnościowych między Szczecinem i Policami. Szczecin, dysponujący w swoim czasie miasteczkiem rzemieślniczym, włączył do swoich zasobów przybudówkę głównego budynku, który przyznano Policom, wykorzystującym obiekt jako budynek mieszkalny. Dziś już wspomniany podział nie ma znaczenia, od roku 2008 cała osada rzemieślnicza należy do Polic, lecz dwa adresy pozostały.
Powojenne (i dość skomplikowane) dzieje obiektu są niewątpliwie ciekawe, niemniej nie one były przedmiotem omawianego wykładu.
Dominik Wołyński, świadom ogromu materiału z jakim przyszło mu się zmierzyć i obecności wśród słuchaczy przynajmniej kilkunastu osób mających sporą wiedzę na temat opisywanego miejsca, skoncentrował się na historii obiektu (w rozumieniu: całej posiadłości), prezentując nieznane szerzej informacje dotyczące jego dziejów. Doszedł do nich w wyniku żmudnych badań w archiwach, wnikliwej wizji lokalnej oraz osobistych kontaktów z potomkami rodzin Trester i Pagel – ostatnich niemieckich najemców restauracji, mieszkających po wojnie w Bad Kissingen.
Kompleks Waldhalle nigdy nie był własnością prywatną i to jest bodaj najistotniejsza z „tajemnic” ujawnionych podczas wykładu. Piwiarnia, a potem restauracja powstały z inicjatywy administratorów Mścięcina, z funduszy wyasygnowanych przez władze miejskie Szczecina. Kolejni zarządcy Waldhalle kierowali placówką długo i to w systemie rodzinnym (po śmierci jednego zarząd przejmowali kolejni członkowie rodziny), ale była to jakaś forma zarządu dożywotniego różnego od właścicielskiego. Właścicielem pozostawały niezmiennie władze miejskie.
Ustalenie jest niebywale ważne dla zrozumienia ostatniej fazy istnienia Waldhalle, obok której, w roku 1944, usytuowano baraki jedynego w Policach obozu koncentracyjnego Außenlager Stutthof Pölitz bei Stettin. Wg kilku niezależnych świadectw w nieczynnym zimą budynku restauracji, a właściwie pensjonatu (bo były tu również miejsca noclegowe) ulokowano administrację obozową. Jak napisał (w oparciu o zeznania więźniów) Bohdan Frankiewicz: „Główne wejście do obozu wiodło od strony szosy; z prawej strony znajdowało się niewielkie podwórze z piętrowym budynkiem, w którym mieszkała załoga obozowa oraz mieściła się administracja. Przy budynku tym stały także zabudowania gospodarcze.”
Zrozumienie stosunków właścicielskich, jak i fakt, że rodzina Tresterów po wybudowaniu obozu nie została wykwaterowana pozwoliło prelegentowi zakwestionować pojawiającą się w zeznaniach byłych więźniów nazwę: budynek komendantury. Było to raczej miejsce zakwaterowania służb opisywanych przez Frankiewicza, prawdopodobnie obsługiwanych przez infrastrukturę i personel nieczynnej restauracji. Jak by to miało dalej wyglądać wiosną, kiedy dawna restauracja zaczynała normalnie funkcjonować – tego się nie dowiemy, bo kiedy wiosna nadeszła Rosjanie zdobyli Police, a w kilkanaście dni później wojna się skończyła. Zważywszy jednak, że obóz był pomyślany jako inwestycja trwała (murowane baraki), to nawet gdyby wojna trwała dłużej, epoka Messenthiner Waldhalle i tak dobiegła kresu.
Prelegent nie rozwijał wątku „komendantury”, podobnie jak tylko wspomniał o powojennej tuczarni świń umieszczonej w zabudowaniach dawnego obozu, bo prelekcja ilustrowana licznymi slajdami (plany i dokumenty, fotografie z rodzinnych albumów rodzin Trester i Pagel) ciągnęłaby się jeszcze długo, a i tak trwała ok. półtorej godziny. Pominięte (i słusznie) zostały też różne tematy związane z funkcjonowaniem obozu, bo jest to temat rzeka, nie mający związku z historią obiektu. Ta została zaprezentowana interesująco i wyczerpująco, w formie zgrabnej opowieści rozjaśniającej mało dziś znane dzieje.
Prelekcja była ciekawa, wartka i pod każdym względem tyleż interesująca, co udana, czego zresztą spodziewali się słuchacze znający renomę wykładowcy. Wypada w tym miejscu podziękować, tak Dominikowi Wołyńskiemu, jak i organizatorowi – polickiej Bibliotece, która podobną wczorajszej, działalność edukacyjną prowadzi od wielu lat, dzielnie wypełniając wyzwania stawiane przed gminno-powiatową instytucją kultury*).
Na zdjęciach:
– migawki ze spotkania
– kilka pocztówek z archiwum „Magazynu”
– dwa zdjęcia dawnej Waldhalle (przed pożarem)
– unikatowe już dziś zdjęcia po pożarze, Waldhalle w roku 2011
Wszystkie foto: „Magazyn Policki” lub jego archiwa
*) od roku 2000 wpisaną do Rejestru Instytucji Kultury prowadzonego przez Gminę Police pod Nr 1
Komentarze