Z grubsza wszyscy wiedzą o co chodzi. W piątek (4 X 2019) rano w Pilchowie blokowali ruch rodzice, „broniący istnienia szkoły”, której, tak naprawdę – nikt nie chce likwidować. Prawdziwe żądanie jest inne. Rodzice chcą powstania placówki ośmioklasowej (obecna kończy się na VI klasie), po co więc powypisywali na transparentach „Nie likwidujcie nam szkoły! – to już jest ich tajemnica, ale konflikt rodzice – gmina rzeczywiście istnieje. W tym samym dniu, w godzinach popołudniowych odniósł się doń wiceburmistrz Maciej Greinert przed kamerami internetowej telewizji „HB”, a my proponujemy felietonową refleksję przedstawioną w drugiej części niniejszych spostrzeżeń.
Najpierw przypominamy istotę sporu. Jest stosunkowo świeży, a wywołała go, reforma oświaty, jedno z wielu pospiesznych „osiągnięć” obecnej władzy. Bo dotąd, po sześciu klasach, uczeń szkoły podstawowej przechodził do gimnazjum, tam spędzał kolejne trzy lata i potem zazwyczaj kontynuował naukę w szkole ponadpodstawowej.
Teraz, w wyniku peerelowskich sentymentów „dobrej zmiany” wróciliśmy do rozwiązań inspirowanych starym systemem nauczania. Czyli ośmioletnia podstawówka, a potem szkoła średnia, czteroletnia ogólna, dwustopniowa branżowa lub pięcioletnie technikum, z maturą – paszportem na studia.
Dobrze to, czy źle? Długo można dyskutować. W swoim czasie, mając inne doświadczenia nie byliśmy zwolennikami powstania gimnazjów. Edukację zaczęliśmy w zamierzchłych czasach, wiele lat temu, w „jedenastolatce” (szkoła podstawowa + liceum w jednym), której ukończyć się nam nie udało, bo przyszła reforma wprowadzająca 12 (w technikach nawet 13) lat kształcenia i właśnie ośmioklasową szkołę podstawową. „Jedenastolatki” zostały zlikwidowane.
W roku 1999 nadeszła kolejna reforma, powstały gimnazja. Początkowo wzbudziły opory, ale ostatecznie się przyjęły i osiągnęły pewną doskonałość. W tym systemie szkoła podstawowa kończyła się na VI klasie, potem już były wyższe szczeble i inne szkoły.
Nie będziemy ciągnąć, skądinąd interesujących, rozważań nad systemem polskiej edukacji, skoncentrujemy się na szkole w Pilchowie. Dopóki była związana z gimnazjami – nikt nie widział problemu. Sześć lat, a potem wyższy szczebel edukacji.
Problem stworzyła ostatnia reforma. Sześcioklasowej szkole podstawowej przybyły dwa lata do jej ukończenia. A gimnazjów już nie ma, zatem mamy do czynienia z karłowatym dziedzictwem poprzedniego systemu.
Stąd roszczenia i spór, bo gmina postanowiła zachować sześcioklasówkę w Pilchowie, a potem, na ostatnie dwa lata „nowej” podstawówki przenosić uczniów do Tanowa. To nie podoba się rodzicom, którzy chcieliby mieć szkołę podstawową w „pełnym wymiarze”, czyli ośmioklasowym, a opór stawia gmina, twierdząc, że takie rozwiązanie jest irracjonalne z uwagi na logistykę, koszty i inne aspekty nauczania.
Tyle w skrócie o podłożu konfliktu, niżej spokojne spojrzenie na sprawę.
Najpierw okiem rodzica. Szczęśliwie nie mamy dzieci w wieku szkolnym, to dawna epoka w naszym prywatnym życiu, usiłujemy tylko „wczuć się” w temat.
Rodziców małych pilchowian rozumiemy. I my, w podobnej sytuacji, marzylibyśmy o minimalizacji problemów oraz zagrożeń, chcąc aby nasze dzieci ukończyły dany rodzaj szkoły w miejscu, gdzie nauczanie zaczęły. Ci sami nauczyciele, środowisko, wygoda korzystania ze znanej infrastruktury, utrwalone interakcje: rodzice – grono pedagogiczne, same plusy takiego rozwiązania.
OK, ale nie do końca.
Przypuśćmy, że gmina na takie rozwiązanie się zgodzi. Świetnie, ale to tylko oznacza, że z najwyższym trudem i za sporą cenę dopuści istnienie jeszcze dwóch roczników, czyli pełnej szkoły podstawowej. Niewielkiej, więc z założenia nie będącej „oczkiem” w gminnej głowie. Do tego ograniczonej przestrzennie. Skomplikowane stosunki własnościowe Pilchowa dzielonego przez Police ze Szczecinem, w tej chwili uniemożliwiają niezbędną rozbudowę, a tym samym doskonalenie placówki.
Tymczasem program nauczania w klasie siódmej i ósmej wymaga lepszej bazy niż w szkole sześcioklasowej. Potrzebne są pracownie profilowe (nauki ścisłe, humanistyczne, biologia i geografia), pracownia informatyczna, pracownie językowe, odpowiednia przestrzeń dla zajęć dodatkowych, kół zainteresowań i różnych innych form wzbogacania programowego minimum. Proporcjonalnie do środków, przestrzeni i możliwości. A także „zasobów ludzkich”, czyli kadry pedagogicznej i innych pracowników szkoły.
Tych wszystkich „udoskonaleń” nie da się w pełnym zakresie wprowadzić, głównie z racji ograniczeń przestrzennych, w Pilchowie. Szczególnie w sytuacji zwiększenia liczby uczniów za sprawą dwóch roczników. Może je zapewnić placówka w Tanowie, której szkoła w Pilchowie jest filią. Tanowską szkołę, mającą już dziś niezłą bazę dydaktyczną, można unowocześniać i rozbudowywać. Jedyny problem to środki, lecz te, co jakiś czas, da się wygospodarować.
Patrząc na wydarzenia z boku i zupełnie bezstronnie, odnosimy wrażenie, że rodzice z Pilchowa nie dostrzegają wagi warunków, w jakich pracuje szkoła, a co za tym idzie ich wpływu na jakość nauczania w klasach siódmych i ósmych. A to przecież dwie trzecie programu zlikwidowanego gimnazjum. I ostateczna podstawa późniejszych sukcesów w nauce w szkołach średnich.
Niektóre elementy programu nauczania w ostatnich latach obecnej szkoły podstawowej nigdy się już nie powtórzą. Nie jest też żadnym odkryciem, że braki w edukacji z czasów szkoły podstawowej, trzeba uzupełnić, niekiedy tuż przed maturą. Dotyczy to w szczególności przedmiotów, których wykład ma charakter liniowy (przedmioty ścisłe, zwłaszcza matematyka), a i niektórych sprawności, jak choćby umiejętność bezbłędnego czytania, pisania, czy znajomość reguł gramatyki.
Sumując: im lepsza szkoła podstawowa, szczególnie teraz, kiedy objęto nią dawnych gimnazjalistów, tym lepsze wyniki w szkołach ponadpodstawowych, nawet branżowych, o liceach i technikach nie wspominając.
W potencjalnie zatłoczonej, skonstruowanej „na chybcika” ośmioklasowej szkole w Pilchowie dobrych efektów nauczania po prostu osiągnąć się nie da, za co kiedyś zapłaciliby uczniowie.
Czy tego chcą rodzice młodych pilchowian? Na pewno nie, ale kierują się emocjami i nie doceniają wartości dobrego procesu dydaktycznego w zreformowanej szkole podstawowej. Przeszacowana jest również społeczna rola szkoły. Po dojściu dwóch roczników i maksymalnym zagęszczeniu zarówno przestrzeni, jak i obowiązków kadry pedagogicznej (możliwa nauka na zmiany) o żadnej działalności kulturotwórczej pilchowskiej szkoły nie będzie już mowy. Bo cały limit czasu wypełni rozpaczliwa walka, aby w tych trudnych warunkach zrealizować tzw. podstawę programową.
I jeszcze jedno spostrzeżenie. Przed najnowszą reformą uczniowie każdej podstawówki, jeśli nie był to tzw. zespół szkół (wraz z gimnazjum), opuszczali jej mury i związek z tym etapem kształcenia kończył się na wspomnieniach. Jeśli chodzi o przypadek Pilchowa szósta klasa zamykała edukację w miejscowej szkole. Obecne rozwiązanie taki stan rzeczy nadal utrzymuje, technicznie nic się nie zmienia. Tyle tylko, że zamiast trzech lat gimnazjum będą tylko dwa, końcowe, szkoły podstawowej. A, że akurat w Tanowie? Tak wynika z konstrukcji administracyjnej: szkoła główna – filia. Lecz jak się ktoś bardzo uprze (i znajdzie miejsce) zapewne będzie mógł przenieść swoją pociechę na dwa ostatnie lata szkoły podstawowej, do Szczecina lub Polic.
Czy jest więc o co kruszyć kopie? Chyba nie, bo szkód może być więcej niż pożytków. Chaosu jaki zapanował w systemie oświatowym, nie tyle w wyniku nieprzemyślanej (ostatecznie wróciły rozwiązania stare), co rewolucyjnej i zbyt pospiesznej reformy nie da się uleczyć jego pogłębianiem. Edukacja potrzebuje spokoju.
Co można zaproponować w Pilchowie? Na pewno nie ma mowy o likwidacji szkoły. Można jednak (o ile znów ktoś nie wpadnie na pomysł kolejnych „udoskonaleń programowych”) inaczej spojrzeć na problem i szkołę… zredukować. Do opieki przedszkolnej i klas I – IV. Tak kiedyś, dawno temu, dzieliła się tzw. podstawa programowa. Wyodrębnianie przedmiotów zaczynało się w klasie V.
Gdyby szkołę w Pilchowie wyspecjalizować w opiece przedszkolnej i pracy z uczniami do IV klasy włącznie – warunki nauczania zdecydowanie by się poprawiły, w krótkim czasie mogłaby powstać placówka modelowa. A uczniów klas starszych (V – VIII, cztery roczniki) kierować do Tanowa, gdzie istnieje możliwość sprostania bardziej skomplikowanej części edukacji w szkole podstawowej. I jest sens w tym kierunku szkołę specjalizować, rozbudowując bazę dydaktyczną.
Mielibyśmy wówczas miłą, rodzinną szkołę w Pilchowie, przeznaczoną dla maluchów i dzieci będących w wieku młodszym szkolnym oraz dobrze przygotowaną bazę edukacyjną dla klas V – VIII w Tanowie. To nieco inna koncepcja, ale wykonawczo znacznie bardziej realna od spełnienia postulatu pełnej, ośmioklasowej szkoły w Pilchowie.
Pomysł zapewne zostanie skrytykowany przez obecnie protestujących, ale nim się go definitywnie odrzuci, może warto się nad nim zastanowić?
Ilustracje: „stopklatki” z transmisji.
Komentarze