lipiec 1944

Wczoraj kto żyw obchodził 75 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. Zdjęcia, kroniki filmowe, wspomnienia ostatnich żyjących i… przemądrzałe wypowiedzi samozwańczych „ekspertów”. Do tego spory i kłótnie: był sens? nie było sensu? Kto winny, kto niewinny, jak należy wspominać? I jeszcze to koniunkturalne podłączanie się polityków wszelkiej maści i proweniencji. Nawet tych, którzy na pewno nie powinni się odzywać.
Przyznaję uczciwie, że sytuacja mnie przerosła i wobec totalnego zakłamania nie zdołałem się zdobyć nawet na słowo komentarza. Okrągłe rocznice Powstania upamiętnialiśmy na łamach „MP” w przeszłości, gdy pamięć o nich jeszcze była żywa i żyli świadkowie – uczestnicy tamtych niezwykłych chwil. Między innymi śp. Mama piszącego te słowa…

Widzimy Ją na zdjęciu (winieta), wykonanym tuż po 17 urodzinach, w lipcu 1944 roku, dosłownie na kilka dni przed wybuchem Powstania. Jak napisała wczoraj (1 VIII), składając publiczne świadectwo, jedna z Jej ukochanych wnuczek:

Miała wtedy świeżo upieczone 17 lat.
Próbuję sobie przypomnieć co ja robiłam i czułam w tym wieku. Pamiętam wakacyjną beztroskę, pierwszy lot samolotem i w kim się podkochiwałam. Nie pamiętam żadnych zmartwień, większych trosk i problemów.

Warszawa 1942

Mama z bratem Antkiem (rozstrzelany w Oświęcimiu X 1943), Warszawa 1942

Ona w tym samym okresie miała za sobą doświadczenie życia w okupowanej stolicy. Tragiczną śmierć rozstrzelanego starszego brata. Widziane łapanki i egzekucje. Najtrudniejszą decyzję, czy zostać w domu, z rodzicami, którzy stracili już jedno ukochane dziecko, czy pójść z innymi.
Co czuła?
„To był najpiękniejszy dzień! Radość, że nareszcie walczymy. Ale jednocześnie ofiary. Z każdym dniem było trudniej…
Człowiek mając siedemnaście lat, w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że śmierć grozi w każdej chwili. Jakoś się nie boi, jest taki… Nie chcę powiedzieć beztroski, ale nie przyjmuje w ogóle tego do swojej świadomości, że lada chwila zginie…, że przecież wróci, zajrzy znów za trzy dni, zobaczy co u rodziców…
Kiedy nastąpiła kapitulacja to była eksplozja ciszy, jeżeli można to tak nazwać.
Eksplozja ciszy…
Nagle zrobiło się cicho…
Nie było bombowców, nie było terkotu karabinów, nie było tzw. krów…
Była tylko cisza.”
Moja Babcia.

17-letnia Basia, łączniczka-sanitariuszka, swój udział w Powstaniu Warszawskim przeszła w południowej części Śródmieścia, niedaleko rodzinnego domu.
Nie potrafię sobie tego wyobrazić… A później…

1949Z naszym Ojcem, jeszcze jako narzeczeni, 1949

A później była wspaniałą żoną, mamą i Babcią.
Mam wiele spisanych jej pięknych wspomnień z przedwojennego dzieciństwa, także z okresu okupacji. Tylko o Powstaniu niewiele mówiła,prawie nic nie napisała… Dopiero po 65 latach podzieliła się z nami swoimi trudnymi wspomnieniami.
I miała tylko jedną prośbę: „Obiecaj, że opowiesz o tym pozostałym.”
Niech pamięć nie zginie.
Dziękuję Babciu!

(Marta Bik-Tavares)
……………………………

Moja pamięć jest inna, bo jestem najstarszym synem, jedynym z czworga rodzeństwa, podobnie jak Mama, urodzonym w Warszawie, choć utożsamiam się z Łodzią, miastem mojego śp. Ojca, w którym się wychowałem. Noszę imiona po dwóch Najdroższych mężczyznach w życiu mojej Mamy: po mężu (Jan) i po bracie, rozstrzelanym w Oświęcimiu (Antoni). A w swojej pamięci zachowałem tę atmosferę i ocenę Powstania jaką od lat najmłodszych przekazywała mi Mama.
Pamiętam rzeczy konkretne. Długie pobyty z Mamą w domu Dziadków w Warszawie i liczne spacery we dwoje po wciąż noszącej ślady wojny Stolicy. Ruiny, ślady kul na postrzelanych domach, miejsce gdzie wybuchł pojazd – pułapka (tzw. czołg Goliat), zginęło 300 osób… I opowieści Mamy: tu walczyli ci, tu ci, tu zginęła moja koleżanka, tu poległ kolega… Historia żywa, niepowtarzalna, od najlepszej przewodniczki jaką jest Matka.
Czasy się szybko zmieniały, Warszawa zasklepiała rany, mojemu młodszemu Rodzeństwu opisane chwile nie były już dane. Lecz pamięć pozostała.

1968Mama i my, Jej dzieci, rok 1968

Nigdy, przez długie dziewięćdziesiąt lat swojego życia, moja śp. Mama nie miała żadnych wątpliwości co do sensu Powstania. Im większy był mrok „komunizmu”, im silniej lżono AK jako „zaplutych karłów reakcji”, im bardziej bezczeszczono pamięć Bohaterów – tym jaśniej świeciła gwiazda tych, co w pamiętnych dniach Powstania oddali swoje życie w ofierze za Ojczyznę. Wspomnienia naszej Mamy pozwalały nam, dzieciom (a jest nas czworo) nawiązać nić z przeszłością. Z tym wszystkim, „co Polskę stanowi” i zawsze ją stanowiło, pozwalając przetrwać czasy klęsk i niewoli.

Zamknę tę wypowiedź, tak, jak moja Siostrzenica.
Dziękuję Ci Mamo!

Jan Antoni

20046835_10209122640694299_6354957691688990365_n